Taka mała historia z pogranicza historii typografii i ceramiki. Kiedy w roku 1757 John Baskerville (1706-75) po raz pierwszy pokazał światu swoje czcionki, wzbudził zachwyt. Wydawane przez niego książki były podziwiane. Sęk tylko w tym, że dla konserwatywnych Brytyjczyków krój Baskerville’a był zbyt nowoczesny. Woleli zachowawcze dzieło Williama Caslona i jego syna, Williama Caslona II. Więc gdy w 1775 r. Baskerville zmarł, z użycia wyszła stworzona przez niego czcionka. Ich komplet wdowa Sarah Baskerville sprzedała po kilku latach do Francji, gdzie je kupił Pierre Beaumarchais. Dzięki nim Beaumarchais wydał komplet pism Woltera, tzw. edycję z Kehl.
Tymczasem w Wielkiej Brytanii po 1775 r. liczbę książek wydanych krojem Baskerville’a można dosłownie policzyć na palcach jednej ręki. Dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku ich modernizacja, stworzona przez Williama Martina i wykorzystywana w książkach drukowanych przez Williama Bulmera zdobyła sobie szerszą popularność.
Co ciekawe, jednym z nielicznych autorów, którzy zdecydowali się sięgnąć po Baskerville’a, był słynny Josiah Wedgwood (1730-95), twórca słynnej fabryki ceramiki. W 1783 r. wydawca i drukarz John Smith z Newcastle opublikował dwie książeczki Wedgwooda: An addres on the late riots to the young inhabitans of the Pottery, a następnie An addres to the workmen in the pottery. Pierwsza z nich dotyczyła niepokojów społecznych w Etrurii (gdzie znajdowała się fabryka ceramiki). Wedgwood zdecydował się wtedy wezwać wojsko do rozproszenia tłumu. Druga zaś z prac była próbą wzmocnienia lojalności wśród robotników, tak by sekrety ceramiki produkowanej z jaspisu nie trafiły do konkurencji.
Jednym słowem producent rzeczy pięknych zadbał o to, by jego dwie książeczki były drukowane czcionką, która do dziś jest uznawana za jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały. Jednym słowem, mistrz rzeczy pięknych dbał o swój wizerunek.